czwartek, 20 kwietnia 2017

Pasterz (Etiopia - góry Semien)



Jednym z najbardziej niesamowitych przeżyć z ostatniej wyprawy do
Etiopii to spotkanie grającego pasterza. Grającego na tradycyjnym
instrumencie rogu Afryki - mesinko, czyli jednostrunowych gęślach jako
żywo przypominających te widziane przeze mnie na Bałkanach. Nie byłoby w
tym nic dziwnego gdyby ów pan grał dla kogoś w restauracji, czy dla
zysku na ulicy. Tylko, że on grał dla siebie i trzech innych osób
pośrodku niczego. Niedaleko pasło się jego stado. To było trochę tak
jakby przypadkowo spotkać wędrując po Tatrach Sabałę w jego
nieodłącznych kierpcach i z ciupaską. Sabałę przygrywającego sobie jak
jego przodkowie dla zabicia czasu na gęślikach. No szok.
Dlatego właśnie o ile Polska jest już obecnie zaczepiona tylko w
rzeczywistości dwóch wieków: dwudziestego i dwudziestegopierwszego, tak w
 wielu krajach rozwijających się współistnieją obok siebie bosi pasterze
 i smartfonowi krezusi. Średniowiecze i zglobalizowane internetem
enklawy nowoczesności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz